Przejdź do głównej zawartości

Ciasto czekoladowe z dynią, czyli mój pomysł na jesienną chandrę

Ostatnio usłyszałam, że w Polsce mamy 2 pory roku: lato i ciulato. Więc teraz jest ciulato. Za oknem coraz niższe temperatury i muszę z przykrością przyznać, że przed nami zima. Jak ja nie lubię tej pory roku, poza Świętami i pięknymi dniami gdzie jest mróz i biały puch, nie lubię chlapy, mrozów, a przede wszystkim ciemności. Bo zimą jest ciemno, rano, kiedy wstaję i już popołudniami, kiedy zaczynam w pełni życie domowe. Zawsze zimą też przechodzę na tryb analityka, snującego przemyślenia na temat życia i tego, co mnie otacza. Nie wiem, czy to urok postanowień związanych z Nowym Rokiem, czy po prostu wina aury. Jest takie powiedzenie, że im więcej myślmy, tym dla nas gorzej. Mamy bowiem tendencję do gloryfikowania życia innego, naszym zdaniem lepszego od tego, jakie wiedziemy. Zdecydowanie ciężej pomyśleć, że ktoś ma trudniej, że może my byśmy mieli trudniej, gdybyśmy postąpili inaczej. Kiedyś naiwnie myślałam, że mogę cudownie zaprogramować życie.Wystarczy, że ustalę priorytety, wyznaczę cel, zdefiniuję zasoby i moje życie będzie dokładnie takie, jakie bym chciała. W ogólne nie brałam po uwagę innych zmiennych, nieprzewidzianych zdarzeń, środowiska, w którym przebywam. Dziś wiem, że życie jest po prostu inne od naszych wyobrażeń, ale czy gorsze? Życie każdego dnia nas zaskakuje, jednak czasami nie wiedząc czemu, za sprawą losowych rzeczy, odzyskujemy wiarę, podnosimy się i zmieniamy. Na lepsze. Zawsze powtarzam, że tkwienie w jedynym punkcie, jest większym kryzysem, niż niejedna, nawet trudna zmiana. Jak tkwimy w czymś bezpiecznie, to wyłączamy myślenie, nie jesteśmy twórczy, robimy coś instrumentalnie. Natomiast zmiany sprawiają, że zaczynamy myśleć, analizować i pod koniec mamy w sobie wielką siłę, żeby zacząć coś na nowo. 
Więc wykorzystajmy zimę do zmiany. Bo wraz ze spadkiem temperatury i liści z drzew często zmienia się nasz nastrój i opada entuzjazm ciepłego lata. Popadając w melancholię zastanawiamy się nad swoim życiem, najbliższym otoczeniem. Z tego względu niejednokrotnie zima jest dobrym momentem by dokładniej przyjrzeć się sobie, swoim wyborom, zadać pytanie o pragnienia i dążenia. Myślę, że fanie wykorzystać ten czas na porządki nie tylko w szafie, ale i w życiu. Może dzięki nim odkryjemy, że to nie wielka miłość, dobra praca albo duże pieniądze uczynią nas szczęśliwymi. Tak naprawdę nie liczą się fakty, lecz nasze przekonania. Czasami pod wpływem różnych doświadczeń życiowych to my sami stoimy sobie na drodze do szczęścia. Ale możemy to zmienić, bo jak pisze Tomasz Jastrun „…nie da się żyć chwilą, można jedynie, jeśli ktoś potrafi, celebrować chwilę. Po prostu BYĆ w chwili. To chyba umiejętność szczęśliwego życia.”

Będąc w melancholijnym nastroju postanowiłam zaszaleć i ku uciesze mojego męża, a przede wszystkim córeczki, zrobić ciasto czekoladowe z dynią. Połączenie tych dwóch składników wydaje się być dla mnie idealne. Zatem do dzieła.


Składniki
Ciasto
3 jajka
szczypta soli
130 g drobnego cukru do wypieków
140 g mąki pszennej
130 g rozpuszczonej i przestudzonej gorzkiej czekolady (min 70% miazgi kakaowej)
200 g purre z dyni (ja użyłam mało wodnistej odmiany Hokkaido, ale można użyć też innej odmiany, wtedy ciast będzie bardziej wilgotne)
40 g orzechów włoskich zmielonych bardzo drobno
3 łyżki soku pomarańczowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki budyniu czekoladowego - sypkiego :)
2 łyżeczki cynamonu

Polewa
100 g śmietany 30%
100 g gorzkiej czekolady
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka cukru pudru

Przygotowanie
Ciasto
1. Przyrządzamy puree z dyni. Kroimy dynię na mniejsze kawałki (półksiężyce bez gniazd nasiennych) i pieczemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni przez ok. 30 minut. Wyjmujemy, obieramy ze skórki i miksujemy blenderem na puree. Odmierzamy 200 g.



2. W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę. Zostawiamy do ostygnięcia uważając, żeby nam nie zastygła.


3. Oddzielić żółtka od białek. W jednej misce ubić żółtka z cukrem na białą puszystą masę, dodać powoli rozpuszczoną czekoladę cały czas miksując.
4. W drugiej misce ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę.
5. W kolejnej misce łączymy wszystkie suche składniki: mąkę, proszek do pieczenia, budyń czekoladowy i cynamon. 
6. Do masy z żółtek i czekolady dodajemy wymieszane wcześniej suche składniki. Dokładnie mieszamy. 
7. Następnie dodajemy dynię, zmielone orzechy i sok pomarańczowy i ponownie dokładnie mieszamy.


8. Na koniec dodajemy ubite białka i delikatnie je wmieszajmy. 
9. Uzyskaną masę przekładamy do natłuszczonej i oprószonej mąką foremki. Pieczemy w piekarniki rozgrzanym do 180 stopni przez ok. 45 minut. (można skrócić czas do 30 minut wtedy ciasto będzie bardziej przypominało brownie). 



Polewa
1. W małym garnku podgrzej śmietaną, zdejmij ją z ognia. Dodaj połamaną na drobne kawałki czekoladę i mieszaj energicznie. Gdy czekolada się rozpuści dodaj sok z cytryny i cukier puder. Wszystko wymieszaj, aż utworzy się gładka masa.
2. Gotową polewę wylej na ciepłe ciasto. Udekoruj według uznania. Ja ozdobiłam ciasto pestkami dyni i  kolorową posypką posypką, którą uwielbia moja córka.


Podsumowanie
Ciasto jest BARDZO czekoladowe. W połączeniu z dynią nie jest suche tylko lekko wilgotne. Już jeden  zjedzony kawałek poprawia nastrój. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tarta z kurczakiem, bakłażanem, pomidorami i oliwkami, czyli moja Francja

Nie pamiętam, kiedy miałam czas na chorowanie. Wiecie takie jak w dzieciństwie, kiedy leniuchowało się w łóżku cały dzień, oglądając bajki, a mama przynosiła rosół i inne strawy. Od 3 lat na takie chorowanie nie miałam przyzwolenia i czasu. Jednak parę dni temu mój organizm totalnie odmówił posłuszeństwa i wracaj dzieciństwo. Już dwa dni leniuchuję, czytam gazety i oglądam mój ukochany film chorobowy, czyli "Masz wiadomość". Jest miło, jednak choróbsko męczy i ciężko mi idzie oddanie się całkowitej relaksacji. Dużo za to miałam czasu na przemyślenia, a moja wyobraźnia poprowadziła mnie daleko, daleko. Bo aż w stronę południowej Francji. Nie wiem, co pierwsze  mnie w niej urzekło. Zapach, kolor, czy jej smaki? Francja pachnie lawendą, rozmarynem, słodkimi, ciepłymi od słońca pomidorami. Dla oczu to uczta nasyconych kolorów: bieli, niebieskiego, żółtego i fioletowego. Dla podniebienia raj: świeże owoce morza, tarty, desery. We Francji odpoczywam, zwalniam, czuję się wspaniale.

Pierniki wigilijne, czyli świąteczny last minute

Dziś przepis kultowy, wigilijne pierniki. Jak bez nich możemy sobie wyobrazić Święta? Przepis, który podaję, jest od mojej cioci Oli. Jego niebywałą zaletą jest to, że pierniki już zaraz po upieczeniu nadają się do konsumpcji, bo są odpowiednio miękkie. Drugi plus jest taki, że można je zrobić praktycznie nawet w Wigilię i wieczorem już się nimi zajadać. Z tego przepisu korzystam od lat, jest prosty, a pierniki są przepyszne. Robię ich całe mnóstwo i cały czas je potem podjadam. A zatem do dzieła! Składniki  5 szklanek mąki pszennej 1 słoik sztucznego miodu 2 łyżki zwykłego miodu 2 przyprawy do piernika 1 kostka masła - ciepłego, nie z lodówki 5 żółtek 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1/2 szklanki cukru 3 łyżki kakao Przygotowanie 1. Za pomocą miksera, łączymy żółtka z cukrem i masłem, na jednolitą masę. 2. Dodajemy do masy miód sztuczny i zwykły, przyprawy do piernika, proszek do pieczenia i kakao. Ponownie miksujemy. 3. Po uzyskaniu jednolitej masy, dodajemy, już

Ciasteczka maślane z lentilkami, czyli ulotność pamięci

Dziś przepis na ciasteczka maślane, tak uwielbiane przez moją córkę. Postanowiłyśmy je razem zrobić. Zdjęcia w magazynach, gdzie mama z dzieckiem razem pieką ciasteczka, pierniczki i inne cuda w sterylnej kuchni, w białych fartuszkach, są urocze, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Pewnie dookoła nich, poza obiektywem aparatu, stoi sztab "perfekcyjnych pań domu" gotowych w każdej chwili usunąć wszelkie ślady po wspólnym pichceniu. iRobot  Roomba chodzi cały czas i zbiera okruchy z pięknej marmurowej posadzki. Mimo, że sztabu ludzi nie miałam pod ręką podjęłam się tego zadania. Laura już sama rozbijała jajko, z moją pomocą ucierała mikserem, a potem sama mieszała ciasto łyżką, jednym słowem - frajda na całego. Spora część naszego wypieku znalazła się na ziemi, ale przy dekorowaniu ciastek moja córka wręcz tańczyła ze szczęścia. Tyle radości dają zwykle ciasteczka. Jak już były w piekarniku, to zajęłam się ogarnianiem kuchni i Laury. I tu coś mnie tknęło. Myjąc jej