Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

Ciasto drożdżowe z truskawkami

Ciasto drożdżowe kojarzy mi się z domem, z ciepłem, ze wspaniałym zapachem i szklanką ciepłego mleka. Wykonanie jego jest proste, jedynym minusem jest czas oczekiwania na to, aż wyrośnie... Postanowiłam skorzystać z truskawek, które są jeszcze dostępne i powrócić do czasów mojego dzieciństwa. Są takie dni, kiedy chcielibyśmy cofnąć się w czasie, nie tylko o parę dobrych lat, ale czasami nawet o jeden dzień. Niczym Bill Murray w filmie "Dzień świstaka", móc przeżyć ten sam dzień jeszcze raz, ale już być bogatszym o wszystkie jego wydarzenia. Czasami mi się tak zdarza, szczególnie jak coś przeskrobię :) Chciałabym mieć możliwość powrotu i naprawy. W odległych powrotach zawarty jest sentyment za tym, co już odeszło i nigdy nie powróci. Czas beztroskiego dzieciństwa jest wspaniały. Małe dzieci codziennie wieczorem jak zamykają oczy, myślą, że przestają istnieć, tak jak świat wokół nich. Dlatego rano budzą się tak, jakby budziły się po raz pierwszy i z uśmiechem witają każdy po

Muffiny z borówkami, czyli borówkowy eksperyment

Co ja zrobię z tymi borówkami? Przed takim dylematem zostałam postawiona, gdy moja malutka córka, która od 3 m-cy pozostawała największą fanką borówek, odmówiła zjedzenia ich. Dzieci potrafią nieźle namieszać nam w głowach. Ich zmienność upodobań jest wręcz ekspresowa. Jednego dnia dziecko zajada się płatkami zbożowymi i tylko to chce jeść "mniam, mniam" mówi. Więc rodzic jedzie do sklepu, kupuje zgrzewkę tych płatków, po czym następnego dnia rano, dziecko mówi na owe płatki "nie". I koniec dyskusji. Tak, więc zostały mi borówki. Przyznam się szczerze, że za nimi nie przepadam, zarówno w wersji surowej do zjedzenia, jaki i w wersji przetworzonej w wypiekach. Z pomocą przyszła Paulina Wnuk i jej książka "Kuchnia Filmowa", którą niedawno odkryłam. Jest to bardzo fajna pozycja, nie tylko dla osób, które lubią gotować, ale też dla miłośników kina. Przecież niektóre filmy jednoznacznie kojarzą się nam z dana potrawą. Choćby niebieska zupa "Bridget Jones&q

Sok z malin,czyli lato zamknięte w butelce...

Kolejna odsłona malin. To niegdyś moje ulubione owoce, które zostały wyparte z pierwszego miejsca na podium na rzecz czereśni. Jednak silnie się trzymają zajmując drugą pozycję. Dziś postanowiłam zrobić z nich sok, którym będę się rozkoszowała przez cały rok. Dla mnie maliny to kwintesencja lata, wprost uwielbiam ich delikatność, słodycz i cierpkość zarazem. Wspaniały owoc, który komponuje się z tak wieloma rzeczami. Nie tylko sprawdza się w daniach słodkich, ale również w wytrawnych. Zrobienie soku jest bardzo łatwe i szybkie - maliny nie wymagają dużej obróbki. Więc do dzieła! Składniki 3 kilo malin 0,5 do 1 kg cukru (w zależności od preferencji smakowych) 300 ml wody Przygotowanie Umyte maliny przekładamy do garnka tak aby przykryły dno. Zasypujemy je cukrem, na to nakładamy kolejna warstwę malin i zasypujemy cukrem. I tak do skończenia składników (używam przy tym 0,5 kg cukru). Zalewamy wszystko 300 ml wody. Powoli gotujemy aby maliny zaczęły puszczać s

Rolada bezowa z malinami

Jest taki jeden smakołyk, na którego myśl od razu się uśmiecham. Rolada bezowa z malinami to moje pierwsze "poważne" upieczone ciasto. Jest to również przepis, który zawsze będzie mi się kojarzył z moją mamą. Ale ponad wszystko uwielbiam je za to, że zawsze wychodzi i każdemu smakuje, dlatego często je wybieram na specjalne okazje. Mój mąż tak je uwielbia, że zawsze prosi mnie o to żebym od razu upiekła dwie sztuki, bo jedna to za mało, tak szybko znika :)  Samo przygotowanie ciasta nie jest trudne, mi sprawia wiele frajdy. Wprost przepadam za połączeniem białek i cukru w lekką jak chmurka konsystencję. Myślę, że delikatniejsza może być tylko wata cukrowa. Połączenie słodkości bezy i lekkiej cierpkości malin w tym przypadku świetnie się sprawdza, dlatego deser nie przytłacza słodyczą. W okresie, kiedy mamy świeże maliny wręcz aż się prosi, żeby ją zrobić. Wspaniale smakuje też w połączeniu, z borówkami, porzeczkami, jeżynami, truskawkami, w zależności od tego, co kto lubi

Plan działania i realizacja

Realizując dany projekt powinno się założyć ramy czasowe i ustalić plan działania. Lubię tak robić, bo to pomaga mi się dyscyplinować i realizować postanowione zadania. Również do pisania bloga chcę się zmotywować :) Więc zakładam, iż mój projekt będzie realizowany przez pół roku (na dobry początek) czyli do stycznia 2015. Będę pichcić, piec, ucierać, dekorować i tworzyć słodkości minimum raz na tydzień. Podsumowując: czas pół roku , liczba przepisów minimum 27 . A już w tym tygodniu przepis na coś bardzo, bardzo słodkiego i malinowego.

Konfitury z czarnej porzeczki

Konfitury z czarnej porzeczki: -3 kilo obranych (niestety - dużo pracy) czarnych porzeczek -100 ml wody -cukier od 100 gramów do 3 kilo – i tu sprawa jest dyskusyjna, są szkoły, które mówią, że na kilogram owoców, dajemy kilogram cukru. Ja jestem z tej drugiej szkoły, która próbuje konfitur i dosładza je w zależności od potrzeb. Przygotowanie: Umytą i obraną porzeczkę przekładamy do dużego garnka, dodajemy 100 ml wody i gotujemy pod przykryciem na średnim ogniu, aż zacznie puszczać sok. To potrwa ok. 30 minut. Ważne! Co jakiś czas mieszamy, bo porzeczki lubią przywierać do dna garnka. Jak owoce puszczą sok, zmniejszamy ogień i gotujemy je ok. 30 min.  Wyłączamy ogień i tak przyrządzoną miksturę zostawiamy do ostygnięcia na całą noc. Rano ponownie zagotowujemy i zaczynamy dodawać cukier – ja zaczynam od 100 gramów, czekam aż się rozpuści, próbuję i jeśli jest za mało słodka, to dodaję kolejne 100 gramów i tak, aż uzyskam wymarzony smak :)  Ważna informa

Początek

Pomysł na założenie bloga zbiegł się z wydarzeniami, jakie miały miejsce w mojej piwnicy. Otóż, jako Perfekcyjna Pani Domu i dbająca o swoje dziecię matka, co roku robię konfitury i soki z czarnych porzeczek oraz malin. Tegoroczne już zostały zrobione, pięknie przelane do słoików i ozdobione odpowiednimi karteczkami. I wszystko byłoby cudnie gdyby nie to, że niektóre słoiki zaczęły, żyć własnym życiem i bulogoały sobie spokojnie. W dniu, kiedy zdecydowałam się, że założę bloga i stanę się drugą Julią Child – tylko taką od słodyczy, moje słoiki eksplodowały. Zamiast konfitur wyszło wino :) Na początku potraktowałam to jako zły znak, jak mam pisać o słodkościach, skoro moje konfitury same wyszły ze słoików? Jednak czyszcząc podłogę w piwnicy – nawiasem mówiąc plamy zostaną do końca moich dni i o jeden dzień dłużej, nie da się ich niczym usunąć. Uznałam, że bardziej wybuchowego początku nie mogłam sobie wymarzyć. Z całego wydarzenia ocalała połowa przetworów, są przepyszne, gwarantuję :)