Dziś, co nieco o muzyce. Ostatnio zaczęłam odkrywać na nowo piosenki, które pojawiały się w moim życiu. Jednoznacznie kojarzą się z pewnymi wydarzeniami i ze zdziwieniem odkryłam, że również z emocjami, jakie mi wtedy towarzyszyły. Oczywiście moja playlista jest przeogromna, wszak nie jestem pierwszej młodości ;) Ale o tych najważniejszych. Słuchając "Pieprzę Cię miasto" M.Peszek przenoszę się do Warszawy, w której studiowałam, stoję w gigantycznych korkach i szukam jakichkolwiek oznak empatii ludzkiej. Przy dźwiękach "Moon River" A. Hepburn ponownie tańczę swój pierwszy taniec na ślubie, czuję ciężkość mojej sukienki, tule się do mojego męża i wprost nie mogę uwierzyć, że przed chwilą wzięłam ślub. Sprzątając dom wybieram "Waka Waka" Shakiry, bo najlepiej wtedy posługuję się mopem :) Wracając do czasów liceum nie sposób nie wspomnieć o Metallice, The Offspring (szczególnie album Smash), Dżemie i Nirvanie. Wracają czarne, dużo, za duże swetry, rude włosy i zdarte stopy (do dziś mam blizny) do krwi od nowych glanów. Złamane serce leczyło The Cranberries z albumem "No need to argue". Przy "I gotta feeling" Black Eyed Peas relaksowałam się przed ślubem, kiedy czesał mnie mój dobry znajomy, w jednej ręce trzymałam szczotkę do włosów, a w drugiej drinka na rozluźnienie :) Miałam nadzieję, że "tonight's gonna be a good night :) Czasami sobie myślę, że playlista potrafi nam bardzo dużo powiedzieć o człowieku.
Zastanawiałam się nad muzyka, przy której najlepiej mi się piecze :) I nad piosenkami, w których występuje jedzenie. Włączyłam, więc przeboje z lat 60'tych i zabrałam się za pieczenie tarty z malinami.
Zastanawiałam się nad muzyka, przy której najlepiej mi się piecze :) I nad piosenkami, w których występuje jedzenie. Włączyłam, więc przeboje z lat 60'tych i zabrałam się za pieczenie tarty z malinami.
Tarta z Linzu - tego typu ciasta kojarzą się przede wszystkim z kuchnią francuską. Dziś jednak przepis austriacki, który niedawno wpadł mi w ręce.
Składniki
Ciasto:300 g mąki
75 g cukru
sól - pół łyżeczki
200 g zimnego masła
masło do smarowania formy
mąka do oprószenia stolnicy
Nadzienie:
100 g mielonych orzechów laskowych
125 g malin
500 g konfitury malinowej
1 łyżka cukru
Przygotowanie
- Ciasto: zagnieść wszystkie składniki. Z otrzymanej masy formujemy kulę, zawijamy ją w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut.
- Formę do tarty smarujemy masłem i oprószamy mąką. Wyjmujemy schłodzone ciasto z lodówki i układamy je na stolnicy wysypanej mąką. Dwie trzecie ciasta wałkujemy na placek o średnicy ok. 30 cm. Rozkładamy go na spodzie i brzegu formy. Nakłuwamy ciasto widelcem i posypujemy mielonymi orzechami.
- Nadzienie: maliny płuczemy, osączamy. Konfiturę rozsmarowujemy na spodzie tarty. Posypujemy ciasto świeżymi malinami.
- Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni.
- Pozostałe ciasto rozwałkowujemy, lekko posypując mąką. Tniemy na paski. Układamy z nich kratkę na wierzchu tarty. Posypujemy cukrem. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 35 minut. Studzimy w formie. Wyjmujemy, gdy będzie letnie (wcześniej może się rozpaść).
Ciasto wyszło bardzo idealnie. Dla mnie jednak było za słodkie. Polecam podawać z espresso lub z bitą śmietaną, żeby troszkę złagodzić jego słodycz.
Bardzo dobre ciasto. To prawda, jest słodkie, lecz w zestawie z dobrą kawą idealnie się równoważy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń