Przejdź do głównej zawartości

Kruche ciasto ze śliwkami, czyli śliwki w roli głównej


Miało być słodko, wyjdzie gorzko. Ostatnio czuję, że prześladuje mnie jakiś pech, nie wiem czy to ma związek z lustrem, które ostatnio rozbiłam ;) czy może z jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, gdzie prawie wszystko nie wychodzi tak, jakbym chciała. Mówi się przecież, że nieszczęścia nie chodzą parami, tylko stadami. Jest w psychologii taki syndrom zamkniętych drzwi, czyli poczucia, że tu gdzie jesteśmy teraz, zostaniemy. Przekraczając pewien wiek, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko jest już możliwe, że pewne marzenia pozostaną w sferze marzeń, a my nie będziemy skoczkiem spadochronowym, tylko zostaniemy tym, kim jesteśmy teraz. Pewne role, żony, matki, męża, ojca, zaczynają nas uwierać i tęsknimy za chwilami tylko dla siebie. Ja tęsknię za poczuciem wolności, za szalonymi nocami, które kończyły się nad ranem, za wdychaniem powietrza, które rozpływało się po całym ciele, a ja czułam, że nic nie muszę. Myślę, że to, co najbardziej boli, to właśnie utrata takich chwil. Kiedy mamy poczucie, że wszystko jeszcze przed nami, że możemy być, kim tylko chcemy, a głowa jest pełna marzeń i nic i nikt nie ściąga nam z oczu tych różowych okularów. Późniejsze wybory, role, w które wchodzimy, generują szereg zdarzeń i nagle budzimy się w innej rzeczywistości. Oczywiście jest dużo lukru w tej sytuacji - mamy poczucie bezpieczeństwa, ogrom miłości i stabilizację. Ale są momenty, kiedy chciałoby się zamknąć za sobą drzwi, pójść na spacer i odetchnąć wolnością. 

Na osłodę i poprawę nastroju, upichciłam ciasto, w którym główną rolę odgrywają śliwki. Znane ze swoich wspaniałych właściwości. Otóż mówi się o nich "rozweselające" owoce, skąd ta nazwa? Ponieważ zawierają w sobie mnóstwo witaminy B, która ma korzystny wpływ na układ nerwowy i sprawność intelektualną. Ponadto łagodzą napięcie emocjonalne i nerwowe, to z kolei zasługa witaminy PP. Więc nie mogłam wybrać lepszych owoców na mój obecny nastrój :) A Ty po ilu śliwkach się uśmiechniesz?
Przedstawiam kruche ciasto, z kaszą manną (którą ostatnio ubóstwiam), śliwkami i bezą. Do dzieła!


Składniki
Ciasto: 250 g mąki pszennej, 50 g cukru, łyżeczka od herbaty proszku do pieczenia, 200 g zimnego masła, 4 żółtka, szczypta soli
Kasza manna: 200 ml mleka, 6 łyżek kaszy manny, odrobina masła
Owoce: 10-12 dużych śliwek pokrojonych na ćwiartki, łyżka od zupy mąki ziemniaczanej
Beza - 4 białka, 200 g cukru, łyżeczka od herbaty mąki ziemniaczanej, łyżeczka od herbaty soku z cytryny, migdały na wierzch do posypania

Przygotowanie
Ciasto - Mąkę wsypać do miski, dodać cukier, sól, proszek do pieczenia i dobrze wymieszać. Dodać pokrojone na drobne kawałki zimne masło i rozcierać je palcami razem z suchymi składnikami, aż powstanie drobna kruszonka. Dodać żółtka i szybko zagnieść ciasto. Wylepić nim blachę albo tortownicę, uprzednio wysmarowaną masłem i wyłożoną papierem do pieczenia. Nakłuć widelcem ciasto w paru miejscach. wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 15 minut, aż uzyska złoty kolor.


Kasza manna - Zagotować mleko, dodać kaszę i cały czas mieszając gotować do uzyskania konsystencji budyniu, dodać masło i mieszać, aż się rozpuści.

Owoce - Śliwki kroimy na ćwiartki, osuszamy i oprószamy mąką ziemniaczaną.


Beza - Białka z cukrem zmiksować, aż powstanie gładka masa. Cukier dodajemy powoli, po trochę, cały czas miksując. Do powstałej lekkiej masy dodajemy łyżką sok z cytryny i mąkę ziemniaczaną. Delikatnie mieszamy.



Wykonanie
Na wyjęte z piekarnika ciasto,dajemy mu kilka minut aby ostygło, nakładamy masę z kaszy manny.


Na masę nakładamy pokrojone śliwki.


Na całość wylewamy bezę i posypujemy z wierzchu płatkami migdałów.


Ciasto wkładamy na 25 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Następnie zmniejszamy temperaturę do 60 stopni i suszymy bezę przez kolejne 20 minut.


Smacznego!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tarta z kurczakiem, bakłażanem, pomidorami i oliwkami, czyli moja Francja

Nie pamiętam, kiedy miałam czas na chorowanie. Wiecie takie jak w dzieciństwie, kiedy leniuchowało się w łóżku cały dzień, oglądając bajki, a mama przynosiła rosół i inne strawy. Od 3 lat na takie chorowanie nie miałam przyzwolenia i czasu. Jednak parę dni temu mój organizm totalnie odmówił posłuszeństwa i wracaj dzieciństwo. Już dwa dni leniuchuję, czytam gazety i oglądam mój ukochany film chorobowy, czyli "Masz wiadomość". Jest miło, jednak choróbsko męczy i ciężko mi idzie oddanie się całkowitej relaksacji. Dużo za to miałam czasu na przemyślenia, a moja wyobraźnia poprowadziła mnie daleko, daleko. Bo aż w stronę południowej Francji. Nie wiem, co pierwsze  mnie w niej urzekło. Zapach, kolor, czy jej smaki? Francja pachnie lawendą, rozmarynem, słodkimi, ciepłymi od słońca pomidorami. Dla oczu to uczta nasyconych kolorów: bieli, niebieskiego, żółtego i fioletowego. Dla podniebienia raj: świeże owoce morza, tarty, desery. We Francji odpoczywam, zwalniam, czuję się wspaniale.

Pierniki wigilijne, czyli świąteczny last minute

Dziś przepis kultowy, wigilijne pierniki. Jak bez nich możemy sobie wyobrazić Święta? Przepis, który podaję, jest od mojej cioci Oli. Jego niebywałą zaletą jest to, że pierniki już zaraz po upieczeniu nadają się do konsumpcji, bo są odpowiednio miękkie. Drugi plus jest taki, że można je zrobić praktycznie nawet w Wigilię i wieczorem już się nimi zajadać. Z tego przepisu korzystam od lat, jest prosty, a pierniki są przepyszne. Robię ich całe mnóstwo i cały czas je potem podjadam. A zatem do dzieła! Składniki  5 szklanek mąki pszennej 1 słoik sztucznego miodu 2 łyżki zwykłego miodu 2 przyprawy do piernika 1 kostka masła - ciepłego, nie z lodówki 5 żółtek 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1/2 szklanki cukru 3 łyżki kakao Przygotowanie 1. Za pomocą miksera, łączymy żółtka z cukrem i masłem, na jednolitą masę. 2. Dodajemy do masy miód sztuczny i zwykły, przyprawy do piernika, proszek do pieczenia i kakao. Ponownie miksujemy. 3. Po uzyskaniu jednolitej masy, dodajemy, już

Ciasteczka maślane z lentilkami, czyli ulotność pamięci

Dziś przepis na ciasteczka maślane, tak uwielbiane przez moją córkę. Postanowiłyśmy je razem zrobić. Zdjęcia w magazynach, gdzie mama z dzieckiem razem pieką ciasteczka, pierniczki i inne cuda w sterylnej kuchni, w białych fartuszkach, są urocze, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Pewnie dookoła nich, poza obiektywem aparatu, stoi sztab "perfekcyjnych pań domu" gotowych w każdej chwili usunąć wszelkie ślady po wspólnym pichceniu. iRobot  Roomba chodzi cały czas i zbiera okruchy z pięknej marmurowej posadzki. Mimo, że sztabu ludzi nie miałam pod ręką podjęłam się tego zadania. Laura już sama rozbijała jajko, z moją pomocą ucierała mikserem, a potem sama mieszała ciasto łyżką, jednym słowem - frajda na całego. Spora część naszego wypieku znalazła się na ziemi, ale przy dekorowaniu ciastek moja córka wręcz tańczyła ze szczęścia. Tyle radości dają zwykle ciasteczka. Jak już były w piekarniku, to zajęłam się ogarnianiem kuchni i Laury. I tu coś mnie tknęło. Myjąc jej