Macierzyństwo niewątpliwie rozwija szereg kompetencji, o których istnieniu nie mamy pojęcia przed pojawieniem się dziecka. Tak też było w moim przypadku, jednak rzadko, kiedy mamy świadomość, że wraz z nową rolą w naszym życiu, pewnych zasobów w nas nie wzbogaci, albo na jakiś czas wyeliminuje te, które posiadaliśmy wcześniej.
Pierwszą z nich jest cierpliwość. Ilekroć zastanawiając się, jaką będę matką, niewątpliwie byłam oazą spokoju, wykazującą pełne zrozumienie dla dziecka i jego stanów emocjonalnych oraz w pełni akceptującą cykliczne zaburzenia nastrojów u dziecka. O ile start w nowej roli sprzyja byciu cierpliwym, to już po 3-4 latach bytowania z dzieckiem, ulega to modyfikacji. Zaczynamy walczyć z maluchem o prawo do spokojnego życia. I tak dla przykładu: mamy umówione spotkanie, na które trzeba iść, a mała królewna oznajmia, że nigdzie nie idzie, bo nie, rano przed pójściem do przedszkola zastanawia się bardzo długo nad wyborem odpowiedniej tiulowej spódniczki, a my czekamy w kurtce i niecierpliwie tupiemy nogami, bo przecież do pracy trzeba zdążyć, kiedy chcemy już wrócić z placu zabaw, negocjacje trwają przynajmniej 30 minut, bo zawsze mamy rozbieżne zdanie, kiedy już o 22 dziecko jest w łóżku, to zaczyna się niekończący maraton, a gdzie piesek, proszę przynieś wodę, przeczytaj ulubioną bajkę, a gdzie mój kocyk i tak listę czynności, które trzeba wykonać przed spokojnym wieczorem mogłabym generować bez końca.. I jak w tym wszystkim pozostać w stanie zen? No nie da się. Ja próbowałam parokrotnie, raczej z mizernym skutkiem.
Druga sprawa porządek. Jeśli przed narodzinami dziecka, tak jak ja, byłaś perfekcyjną panią domu, niewątpliwie będąc mamą tytuł ten utracisz. Podobnie jak z cierpliwością porządek możesz utrzymać w domu przez około rok do półtora, potem trzeba się poddać. Zabawki walające się po całym mieszkaniu to pikuś, jeśli nadchodzi era zbieractwa i przynoszenia do domu "skarbów natury" - każdego patyka, żołędzi, kasztanów, a ostatnio pasją mojej córki jest przemycanie do swojego pokoju żywych ślimaków. Są oczywiście momenty, kiedy mieszkanie mam w stanie idealnym - zazwyczaj, jak zostaje w nim sama i wtedy te ulotne chwile "zatrzymuję" na zdjęciach, które przeglądam w chwilach chaosu domowego, chcąc ukoić moje skołatane tym stanem rzeczy nerwy. Macierzyństwo, więc nauczy nas ogarniania mieszkania, a nie idealnego porządku.
Ostatnia rzecz to organizacja czasu. Kiedyś bardzo lubiłam planować. Miałam nawet specjalne kalendarze, z zakładkami, w których skrupulatnie notowałam listę rzeczy "to do" oraz terminy ważnych spotkań i wydarzeń. Dawało mi to poczucie "kontrolowania" czasu, choć wiem, że z jest to niemożliwe. Przy dziecku nauczyłam się jednego - trzeba pozostać elastycznym, nawet najlepszy grafik nie pomoże, gdy nagle wyskoczy zapalenie zatok, albo inna choroba, drzemka, której nie zaplanowaliśmy, albo napad negacji na wyjście z domu. Nagle wszystko się wali na łeb i szyję, bo nasz plan dnia musi ulec całkowitej modyfikacji.
Dziś proponuję przepis na idealne słodkie śniadanie (robienia takowych nauczyło mnie macierzyństwo), które doda nam energii na cały dzień. Pyszne czekoladowe muffiny z płatkami owsianymi i bananami.
Składniki:
150 g mąki pszennej
120 g płatków owsianych (można użyć takich z dodatkami np. żurawiną, suszonymi bananami, orzechami)
3 dojrzałe rozgniecione banany
100 g cukru
40 ml stopionego i przestudzonego masła
250 g mleka
1 jajko
1 łyżka kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g posiekanej gorzkiej czekolady minimum 70%
100 g posiekanych orzechów laskowych
Przygotowanie:
W jednej misce mieszamy składniki suche: mąkę pszenną, płatki owsiane, cukier, proszek do pieczenia oraz kakao.
W drugiej misce mieszamy składniki mokre: roztrzepane jajko, roztopione masło, mleko oraz rozgniecione banany.
Do miski ze składnikami suchymi dodajemy zawartość miski ze składnikami mokrymi, mieszamy do połączenia się całości. Na koniec dodajemy posiekaną czekoladę i orzechy, ponownie wszystko mieszamy.
Papilotki do muffinów napełniamy ciastem do 3/4 wysokości. Przekładamy na blachę i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni (termoobieg). Pieczemy 25 minut. Po wyciągnięciu z piekarnika, studzimy. Smacznego.
Pierwszą z nich jest cierpliwość. Ilekroć zastanawiając się, jaką będę matką, niewątpliwie byłam oazą spokoju, wykazującą pełne zrozumienie dla dziecka i jego stanów emocjonalnych oraz w pełni akceptującą cykliczne zaburzenia nastrojów u dziecka. O ile start w nowej roli sprzyja byciu cierpliwym, to już po 3-4 latach bytowania z dzieckiem, ulega to modyfikacji. Zaczynamy walczyć z maluchem o prawo do spokojnego życia. I tak dla przykładu: mamy umówione spotkanie, na które trzeba iść, a mała królewna oznajmia, że nigdzie nie idzie, bo nie, rano przed pójściem do przedszkola zastanawia się bardzo długo nad wyborem odpowiedniej tiulowej spódniczki, a my czekamy w kurtce i niecierpliwie tupiemy nogami, bo przecież do pracy trzeba zdążyć, kiedy chcemy już wrócić z placu zabaw, negocjacje trwają przynajmniej 30 minut, bo zawsze mamy rozbieżne zdanie, kiedy już o 22 dziecko jest w łóżku, to zaczyna się niekończący maraton, a gdzie piesek, proszę przynieś wodę, przeczytaj ulubioną bajkę, a gdzie mój kocyk i tak listę czynności, które trzeba wykonać przed spokojnym wieczorem mogłabym generować bez końca.. I jak w tym wszystkim pozostać w stanie zen? No nie da się. Ja próbowałam parokrotnie, raczej z mizernym skutkiem.
Druga sprawa porządek. Jeśli przed narodzinami dziecka, tak jak ja, byłaś perfekcyjną panią domu, niewątpliwie będąc mamą tytuł ten utracisz. Podobnie jak z cierpliwością porządek możesz utrzymać w domu przez około rok do półtora, potem trzeba się poddać. Zabawki walające się po całym mieszkaniu to pikuś, jeśli nadchodzi era zbieractwa i przynoszenia do domu "skarbów natury" - każdego patyka, żołędzi, kasztanów, a ostatnio pasją mojej córki jest przemycanie do swojego pokoju żywych ślimaków. Są oczywiście momenty, kiedy mieszkanie mam w stanie idealnym - zazwyczaj, jak zostaje w nim sama i wtedy te ulotne chwile "zatrzymuję" na zdjęciach, które przeglądam w chwilach chaosu domowego, chcąc ukoić moje skołatane tym stanem rzeczy nerwy. Macierzyństwo, więc nauczy nas ogarniania mieszkania, a nie idealnego porządku.
Ostatnia rzecz to organizacja czasu. Kiedyś bardzo lubiłam planować. Miałam nawet specjalne kalendarze, z zakładkami, w których skrupulatnie notowałam listę rzeczy "to do" oraz terminy ważnych spotkań i wydarzeń. Dawało mi to poczucie "kontrolowania" czasu, choć wiem, że z jest to niemożliwe. Przy dziecku nauczyłam się jednego - trzeba pozostać elastycznym, nawet najlepszy grafik nie pomoże, gdy nagle wyskoczy zapalenie zatok, albo inna choroba, drzemka, której nie zaplanowaliśmy, albo napad negacji na wyjście z domu. Nagle wszystko się wali na łeb i szyję, bo nasz plan dnia musi ulec całkowitej modyfikacji.
Dziś proponuję przepis na idealne słodkie śniadanie (robienia takowych nauczyło mnie macierzyństwo), które doda nam energii na cały dzień. Pyszne czekoladowe muffiny z płatkami owsianymi i bananami.
Składniki:
150 g mąki pszennej
120 g płatków owsianych (można użyć takich z dodatkami np. żurawiną, suszonymi bananami, orzechami)
3 dojrzałe rozgniecione banany
100 g cukru
40 ml stopionego i przestudzonego masła
250 g mleka
1 jajko
1 łyżka kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g posiekanej gorzkiej czekolady minimum 70%
100 g posiekanych orzechów laskowych
Przygotowanie:
W jednej misce mieszamy składniki suche: mąkę pszenną, płatki owsiane, cukier, proszek do pieczenia oraz kakao.
W drugiej misce mieszamy składniki mokre: roztrzepane jajko, roztopione masło, mleko oraz rozgniecione banany.
Do miski ze składnikami suchymi dodajemy zawartość miski ze składnikami mokrymi, mieszamy do połączenia się całości. Na koniec dodajemy posiekaną czekoladę i orzechy, ponownie wszystko mieszamy.
Papilotki do muffinów napełniamy ciastem do 3/4 wysokości. Przekładamy na blachę i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni (termoobieg). Pieczemy 25 minut. Po wyciągnięciu z piekarnika, studzimy. Smacznego.
Super przepis!
OdpowiedzUsuńŚwietna propozycja, sama kocham słodycze - zarówno te domowe, jak i te sklepowe :)
OdpowiedzUsuń