Macierzyństwo nie jest łatwe. To "praca" na pełen etat i to na wielu płaszczyznach. Można wykazać się wielozadaniowością oraz imponującą listą wykonywanych zawodów: od bycia lekarzem, szefową kuchni, stylistką, mediatorką w sporach, po psychologa i dekoratorkę wnętrz. Na szczęście czas działa na naszą korzyść i z każdym rokiem życia dziecka, wszystkie te trudne momenty ulatują z naszej pamięci. Jednak oczekując na kolejne dziecko wspomnienia powracają niczym bumerang ze zdwojoną siłą.
Z drugiej strony macierzyństwo dostarcza nam wiele radości, satysfakcji i niesamowitego poczucia, że warto było wyruszyć w tą niezwykłą podróż. Często się zastanawiam, co moja córka zapamięta z tego beztroskiego czasu, który był nam wspólnie dany...
Dziecko niemowlakiem jest tylko przez krótką chwilę, tylko raz ma rok, dwa, trzy. Każdy etap jego rozwoju zdarzy się w życiu raz. Czy to nie przykre? Wiadomo, jest tak wiele chwil, kiedy mamy dość i z chęcią rzucilibyśmy wszystko w cholerę, na nowo ciesząc się wolnością. Ale wydaje mi się, że w niedalekiej przyszłości jeszcze za tym wszystkim zatęsknię. Mam świadomość, że za parę lat odzyskam wolność, o której tak marzę. Będę mogła przeczytać w spokoju książkę, racząc się pyszną herbatą, moje pomalowane paznokcie wytrzymają dłużej niż jeden dzień, wyśpię się do woli, pójdę na miasto z mężem, odwiedzę fryzjera bez nerwowego patrzenia na zegarek, dom będzie perfekcyjnie wysprzątany. Nareszcie będę mogła żyć i robić, co mi się podoba, a na co w chwili obecnej nie mogę sobie pozwolić.
Za paręnaście lat odchowam dzieci, każde pójdzie swoją wybraną ścieżką, być możne założy własną rodzinę. Odzyskam to, za czym tęsknię, gdy po raz kolejny nie prześpię nocy albo zamartwiam się chorobą. Siebie, męża i czas. Jednakże myślę, że za macierzyństwem zatęsknię. W niejedno niedzielne popołudnie będę wyglądała moich dzieci, które mają przyjechać na rodzinny obiad. W pustym domu już nie potknę się o porozrzucane klocki lego, ani nie będzie mi dane zobaczyć śpiących w swoich pokojach dzieci. Nie będzie nocnych pobudek i dla kogo będę smażyła te naleśniki o 5 rano? W moim wspaniałym czystym domu, tak upragnionym zabraknie mi ich śmiechu, biegania i rozgardiaszu. Zatęsknię za byciem mamą, taką na cały etat, bez taryfy ulgowej.
W oczach moich dorosłych dzieci będę zawsze widziała ich, jako kilkulatków, którzy przybiegali do mnie z każdym problemem. W nich na zawsze będzie moja córeczka, synek, wtulające się we mnie, aby poczuć się bezpiecznie. Zatęsknię za naszymi wspólnymi chwilami, całusami. To, co dziś wydaje mi się ciężką pracą, kiedyś zostanie w mojej głowie, jako wspomnienie. Przepiękne wspomnienie, bez żalu, złości, smutku. To, co dane jest nam teraz, przeminie. I już nie wróci. Dlatego warto łapać te ulotne chwile, wracać do nich jak najczęściej. By po latach odkurzone dawały nam radość wspólnie przeżytego życia.
Z drugiej strony macierzyństwo dostarcza nam wiele radości, satysfakcji i niesamowitego poczucia, że warto było wyruszyć w tą niezwykłą podróż. Często się zastanawiam, co moja córka zapamięta z tego beztroskiego czasu, który był nam wspólnie dany...
Dziecko niemowlakiem jest tylko przez krótką chwilę, tylko raz ma rok, dwa, trzy. Każdy etap jego rozwoju zdarzy się w życiu raz. Czy to nie przykre? Wiadomo, jest tak wiele chwil, kiedy mamy dość i z chęcią rzucilibyśmy wszystko w cholerę, na nowo ciesząc się wolnością. Ale wydaje mi się, że w niedalekiej przyszłości jeszcze za tym wszystkim zatęsknię. Mam świadomość, że za parę lat odzyskam wolność, o której tak marzę. Będę mogła przeczytać w spokoju książkę, racząc się pyszną herbatą, moje pomalowane paznokcie wytrzymają dłużej niż jeden dzień, wyśpię się do woli, pójdę na miasto z mężem, odwiedzę fryzjera bez nerwowego patrzenia na zegarek, dom będzie perfekcyjnie wysprzątany. Nareszcie będę mogła żyć i robić, co mi się podoba, a na co w chwili obecnej nie mogę sobie pozwolić.
Za paręnaście lat odchowam dzieci, każde pójdzie swoją wybraną ścieżką, być możne założy własną rodzinę. Odzyskam to, za czym tęsknię, gdy po raz kolejny nie prześpię nocy albo zamartwiam się chorobą. Siebie, męża i czas. Jednakże myślę, że za macierzyństwem zatęsknię. W niejedno niedzielne popołudnie będę wyglądała moich dzieci, które mają przyjechać na rodzinny obiad. W pustym domu już nie potknę się o porozrzucane klocki lego, ani nie będzie mi dane zobaczyć śpiących w swoich pokojach dzieci. Nie będzie nocnych pobudek i dla kogo będę smażyła te naleśniki o 5 rano? W moim wspaniałym czystym domu, tak upragnionym zabraknie mi ich śmiechu, biegania i rozgardiaszu. Zatęsknię za byciem mamą, taką na cały etat, bez taryfy ulgowej.
W oczach moich dorosłych dzieci będę zawsze widziała ich, jako kilkulatków, którzy przybiegali do mnie z każdym problemem. W nich na zawsze będzie moja córeczka, synek, wtulające się we mnie, aby poczuć się bezpiecznie. Zatęsknię za naszymi wspólnymi chwilami, całusami. To, co dziś wydaje mi się ciężką pracą, kiedyś zostanie w mojej głowie, jako wspomnienie. Przepiękne wspomnienie, bez żalu, złości, smutku. To, co dane jest nam teraz, przeminie. I już nie wróci. Dlatego warto łapać te ulotne chwile, wracać do nich jak najczęściej. By po latach odkurzone dawały nam radość wspólnie przeżytego życia.
Dziś przepis na przepyszne dyniowe ciasteczka, które robiłam wraz z moją córką. Są idealne na Halloween :-) Gdy wydrążymy dynie, zostanie nam sporo miąższu na purre, będącego bazą do owych ciasteczek.
Składniki - na około 20 sztuk ciastek
220 g płatków owsianych (mogą być w mieszance np. z żurawina, bananami, pestkami słonecznika)
120 g mąki pszennej
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
2 łyżeczki cynamonu
80 g brązowego cukru
120 g roztopionego masła
150 g puree z dyni
1 żółtko
40 g rodzynek
40 g posiekanych migdałów
Lukier
1/2 szklanki cukru pudru
2 łyżki wrzącej wody
1 łyżeczka cynamonu
Przygotowanie:
Puree z dyni
Dynię myjemy, wydrążamy. Na blachę wyłożoną pergaminem przekładamy kawałki dyni. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 15 - 20 minut. Po tym czasie wyciągamy dynię i ucieramy blenderem do uzyskania gładkiej konsystencji.
Ciastka
W misce umieszczamy suche składniki: płatki, mąkę, proszek do pieczenia, sól, cynamon, cukier i wszystko mieszamy.
Następnie dodajemy pozostałe składniki: masło, puree z dyni, żółtko, rodzynki i migdały i ponownie mieszamy. Odstawiamy na 10 minut, aby płatki nasiąkły.
Po tym czasie sprawdzamy konsystencję ciasta. Jeśli będzie suche dodać 1 - 2 łyżki puree z dyni, jeśli zbyt mokre, dosypać 1 - 2 łyżki płatków owsianych.
Z otrzymanego ciasta formujemy kulki i układamy je na blaszce wyłożonej na papierem do pieczenia. Następnie spłaszczamy łyżką. Ciastko nie powinno być zbyt cienkie, aby po upieczeniu nie było twarde.
Ciasteczka pieczemy w temperaturze 175 stopni z termoobiegiem przez około 20 minut. Ciastka powinny się zarumienić na brzegach i od spodu. Wyjmujemy i zostawiamy do wystudzenia.
Lukier
Wszystkie składniki umieszczamy w misce i rozcieramy przy pomocy grzbietu łyżki. Następnie lukrujemy ciasteczka.
Udanego Halloween :-)
Komentarze
Prześlij komentarz