Przejdź do głównej zawartości

Wspomnienie wakacji część 2 - Wiedeń

Wiedeń poza historią kojarzył mi się z dwiema rzeczami, a właściwie potrawami - Wiener Schnitzel i tortem Sachera. Głównie, więc z myślą skonsumowania tych przysmaków tam pojechałam. Nie spodziewałam się, że w Wiedniu zakocham się od pierwszego wejrzenia, to najpiękniejsze centrum miasta na świecie. Takiej ilości przepięknych budynków na raz nie widziałam w całym swoim życiu. Idąc na spacer przez centrum cały czas robiłam zdjęcia, chcąc uchwycić ten niezwykły klimat. W Wiedniu byliśmy 24 godziny, ale tylko tyle wystarczyło, aby okazał się następnym miejscem, do którego udamy się na dłuższy wyjazd. Poniżej fotorelacja.


Wiedeń w całej okazałości - panorama uchwycona z wiedeńskiego koła diabelskiego na Praterze.


Prater - coś dla miłośników mocnych wrażeń :-)


Nasze lokum - stara kamienica w centrum miasta z nutą nowoczesności - jest i malutka winda :-)


Takie wnętrza lubię najbardziej - stary parkiet, mnóstwo bieli i przestrzeń.


Zaczynamy spacer - a ja zaczynam niekończącą się przygodę z aparatem.


Urokliwy park w centrum miasta, gdzie mieszkańcy sadzą krzewy róż z dedykacjami i marzeniami.


Takie widoki :-)


Cesarzowa Sissi miała co sprzątać ;-)


Co chwilę z ukrycia wyłaniają się przepiękne budowle.



Jak myślicie, co można zjeść w tej hotelowej kawiarence? 


Urzekł mnie zielony królik, który koresponduje idealnie z kolorem dachówki, no i ta butelka po szampanie :-) Wiedeń - na pewno do Ciebie wrócę!

Komentarze

  1. Moim zdaniem w kawiarence hotelowej można znaleźć wszystko co dobre, ale wygląda to niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Wiedniu polecam jeden deser - tort Sachera :-) każda kawiarenka bije się o pierwszeństwo w smaku tej delicji :-) A cały Wiedeń po prostu zachwyca!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tarta z kurczakiem, bakłażanem, pomidorami i oliwkami, czyli moja Francja

Nie pamiętam, kiedy miałam czas na chorowanie. Wiecie takie jak w dzieciństwie, kiedy leniuchowało się w łóżku cały dzień, oglądając bajki, a mama przynosiła rosół i inne strawy. Od 3 lat na takie chorowanie nie miałam przyzwolenia i czasu. Jednak parę dni temu mój organizm totalnie odmówił posłuszeństwa i wracaj dzieciństwo. Już dwa dni leniuchuję, czytam gazety i oglądam mój ukochany film chorobowy, czyli "Masz wiadomość". Jest miło, jednak choróbsko męczy i ciężko mi idzie oddanie się całkowitej relaksacji. Dużo za to miałam czasu na przemyślenia, a moja wyobraźnia poprowadziła mnie daleko, daleko. Bo aż w stronę południowej Francji. Nie wiem, co pierwsze  mnie w niej urzekło. Zapach, kolor, czy jej smaki? Francja pachnie lawendą, rozmarynem, słodkimi, ciepłymi od słońca pomidorami. Dla oczu to uczta nasyconych kolorów: bieli, niebieskiego, żółtego i fioletowego. Dla podniebienia raj: świeże owoce morza, tarty, desery. We Francji odpoczywam, zwalniam, czuję się wspaniale.

Pierniki wigilijne, czyli świąteczny last minute

Dziś przepis kultowy, wigilijne pierniki. Jak bez nich możemy sobie wyobrazić Święta? Przepis, który podaję, jest od mojej cioci Oli. Jego niebywałą zaletą jest to, że pierniki już zaraz po upieczeniu nadają się do konsumpcji, bo są odpowiednio miękkie. Drugi plus jest taki, że można je zrobić praktycznie nawet w Wigilię i wieczorem już się nimi zajadać. Z tego przepisu korzystam od lat, jest prosty, a pierniki są przepyszne. Robię ich całe mnóstwo i cały czas je potem podjadam. A zatem do dzieła! Składniki  5 szklanek mąki pszennej 1 słoik sztucznego miodu 2 łyżki zwykłego miodu 2 przyprawy do piernika 1 kostka masła - ciepłego, nie z lodówki 5 żółtek 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1/2 szklanki cukru 3 łyżki kakao Przygotowanie 1. Za pomocą miksera, łączymy żółtka z cukrem i masłem, na jednolitą masę. 2. Dodajemy do masy miód sztuczny i zwykły, przyprawy do piernika, proszek do pieczenia i kakao. Ponownie miksujemy. 3. Po uzyskaniu jednolitej masy, dodajemy, już

Ciasteczka maślane z lentilkami, czyli ulotność pamięci

Dziś przepis na ciasteczka maślane, tak uwielbiane przez moją córkę. Postanowiłyśmy je razem zrobić. Zdjęcia w magazynach, gdzie mama z dzieckiem razem pieką ciasteczka, pierniczki i inne cuda w sterylnej kuchni, w białych fartuszkach, są urocze, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Pewnie dookoła nich, poza obiektywem aparatu, stoi sztab "perfekcyjnych pań domu" gotowych w każdej chwili usunąć wszelkie ślady po wspólnym pichceniu. iRobot  Roomba chodzi cały czas i zbiera okruchy z pięknej marmurowej posadzki. Mimo, że sztabu ludzi nie miałam pod ręką podjęłam się tego zadania. Laura już sama rozbijała jajko, z moją pomocą ucierała mikserem, a potem sama mieszała ciasto łyżką, jednym słowem - frajda na całego. Spora część naszego wypieku znalazła się na ziemi, ale przy dekorowaniu ciastek moja córka wręcz tańczyła ze szczęścia. Tyle radości dają zwykle ciasteczka. Jak już były w piekarniku, to zajęłam się ogarnianiem kuchni i Laury. I tu coś mnie tknęło. Myjąc jej