Przejdź do głównej zawartości

Szaleństwo tart, czyli szczęście!/?

"W życiu bywa tak, że pragniemy czegoś z całych sił, ale gdy trzymamy to już w rękach, dochodzimy do wniosku, że wcale nie o to nam chodziło. Gdyby owa rzecz powiedziała do nas: - Jak to - nie o to chodziło? Masz przecież, czego chciałeś! - Odpowiedzielibyśmy: - Nie bardzo, jakoś inaczej to sobie wyobrażałem. Inaczej, ale jak? Wydaje się, że ostateczna odpowiedź brzmi: - Chciałem być szczęśliwym!"
Robert Spaemann

Wielu ludzi marzy, że miłość, wielkie pieniądze świetna praca dadzą im szczęście. Ba nawet sama w to wierzę :) Wydaje mi się, że jak będzie inaczej (czyli jak?) niż jest, to szczęście samo do mnie przyjdzie. Pewnie często spotykacie ludzi, którzy mówią: w zasadzie wszystko w moim życiu jest w porządku - jestem zdrowy, mam wspaniałe dzieci, dobrze zarabiam, mam fajne mieszkanie - właściwie powinienem być szczęśliwy... z naciskiem na owo "powinienem", bo niestety wcale szczęśliwi się nie czują. Do prawdziwego szczęścia czegoś im ciągle brakuje.

Warto zaznaczyć, że szczęście nie jest związane z rzeczami na zewnątrz. Ono stamtąd nie pochodzi. Nie zmieni tego np. wygrana na loterii. Badania pokazują, że po chwilowej euforii, samopoczucie po okresie maksymalnie 2 lat wraca do punktu wyjścia. Okazywało się, że życie pomimo radykalnej zmiany statusu majątkowego, nie ulegało żadnej istotnej zmianie jakościowej. W ludziach zostawały te same emocje, te same konflikty wewnętrzne i tęsknoty, ta sama wreszcie samotność i nieumiejętność budowania relacji. Można nawet przypuszczać, że podobny poziom szczęścia mają osoby, które mieszkają w złotym zamku i te, które są całkowicie sparaliżowane.

Szczęście to też nie inni ludzie. Badania pokazują, że posiadanie dzieci nie wypływa znacząco na polepszenie naszego samopoczucia. Tak samo wielka miłość.

Szczęście to MY sami. Każdy z nas znajduje się w jakimś punkcie swojego życia. Właśnie w takim, a nie innym, bo doprowadziły nas do niego, nasze decyzje, ciężka praca, ale też lęki i zmarnowane szanse. Warto więc, choć w dzisiejszym świecie to niełatwe, zatrzymać się i zadać sobie pytanie: jak się właściwie czuję w swoim życiu? Czego pragnę, o czym marzę? Jaki jest mój cel, do którego dążę? Czy odpowiedź, której udzielam sam sobie, jest uczciwa, czy stoi za nią lęk przed utratą tego, co udało mi się do tej pory zbudować?

Warto sprawdzić jak jest naprawdę. Popracować nad sobą, być może niewielka zmiana w nas samych przyczyni się do zmiany naszego stosunku do rzeczy na zewnątrz. Wzrośnie w nas poczucie odpowiedzialności za nasze podjęte decyzje. Są oczywiście osoby, u których wszystko jest w jak najlepszym porządku i żyją w zgodzie ze sobą i swoimi wyborami.

Niezależnie od uzyskanej odpowiedzi, warto uświadomić sobie, czym jest dla nas trwanie w chwili i poczucie absolutnego szczęścia. Wygrywamy wtedy sami z sobą i to w słusznej sprawie, bo poprawiamy jakość naszego życia :-)

PS Ostatnio piekłam mnóstwo przeróżnych tart, niektóre z nich sfotografowałam. Zachęcam więc Was do eksperymentowania kulinarnego i próbowania szalonych wariacji. Przepisy na tarty znajdziecie na blogu. Od Was zależy dobór składników, co kto woli :)







Smacznego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tarta z kurczakiem, bakłażanem, pomidorami i oliwkami, czyli moja Francja

Nie pamiętam, kiedy miałam czas na chorowanie. Wiecie takie jak w dzieciństwie, kiedy leniuchowało się w łóżku cały dzień, oglądając bajki, a mama przynosiła rosół i inne strawy. Od 3 lat na takie chorowanie nie miałam przyzwolenia i czasu. Jednak parę dni temu mój organizm totalnie odmówił posłuszeństwa i wracaj dzieciństwo. Już dwa dni leniuchuję, czytam gazety i oglądam mój ukochany film chorobowy, czyli "Masz wiadomość". Jest miło, jednak choróbsko męczy i ciężko mi idzie oddanie się całkowitej relaksacji. Dużo za to miałam czasu na przemyślenia, a moja wyobraźnia poprowadziła mnie daleko, daleko. Bo aż w stronę południowej Francji. Nie wiem, co pierwsze  mnie w niej urzekło. Zapach, kolor, czy jej smaki? Francja pachnie lawendą, rozmarynem, słodkimi, ciepłymi od słońca pomidorami. Dla oczu to uczta nasyconych kolorów: bieli, niebieskiego, żółtego i fioletowego. Dla podniebienia raj: świeże owoce morza, tarty, desery. We Francji odpoczywam, zwalniam, czuję się wspaniale.

Pierniki wigilijne, czyli świąteczny last minute

Dziś przepis kultowy, wigilijne pierniki. Jak bez nich możemy sobie wyobrazić Święta? Przepis, który podaję, jest od mojej cioci Oli. Jego niebywałą zaletą jest to, że pierniki już zaraz po upieczeniu nadają się do konsumpcji, bo są odpowiednio miękkie. Drugi plus jest taki, że można je zrobić praktycznie nawet w Wigilię i wieczorem już się nimi zajadać. Z tego przepisu korzystam od lat, jest prosty, a pierniki są przepyszne. Robię ich całe mnóstwo i cały czas je potem podjadam. A zatem do dzieła! Składniki  5 szklanek mąki pszennej 1 słoik sztucznego miodu 2 łyżki zwykłego miodu 2 przyprawy do piernika 1 kostka masła - ciepłego, nie z lodówki 5 żółtek 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1/2 szklanki cukru 3 łyżki kakao Przygotowanie 1. Za pomocą miksera, łączymy żółtka z cukrem i masłem, na jednolitą masę. 2. Dodajemy do masy miód sztuczny i zwykły, przyprawy do piernika, proszek do pieczenia i kakao. Ponownie miksujemy. 3. Po uzyskaniu jednolitej masy, dodajemy, już

Ciasteczka maślane z lentilkami, czyli ulotność pamięci

Dziś przepis na ciasteczka maślane, tak uwielbiane przez moją córkę. Postanowiłyśmy je razem zrobić. Zdjęcia w magazynach, gdzie mama z dzieckiem razem pieką ciasteczka, pierniczki i inne cuda w sterylnej kuchni, w białych fartuszkach, są urocze, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Pewnie dookoła nich, poza obiektywem aparatu, stoi sztab "perfekcyjnych pań domu" gotowych w każdej chwili usunąć wszelkie ślady po wspólnym pichceniu. iRobot  Roomba chodzi cały czas i zbiera okruchy z pięknej marmurowej posadzki. Mimo, że sztabu ludzi nie miałam pod ręką podjęłam się tego zadania. Laura już sama rozbijała jajko, z moją pomocą ucierała mikserem, a potem sama mieszała ciasto łyżką, jednym słowem - frajda na całego. Spora część naszego wypieku znalazła się na ziemi, ale przy dekorowaniu ciastek moja córka wręcz tańczyła ze szczęścia. Tyle radości dają zwykle ciasteczka. Jak już były w piekarniku, to zajęłam się ogarnianiem kuchni i Laury. I tu coś mnie tknęło. Myjąc jej